Diagnoza



Są być może tutaj osoby, które pierwszy raz słyszą o takiej wadzie serca jaką jest TGA. Co to w ogóle za schorzenie? Czym się charakteryzuje? Troszkę to objaśnię. Jest to nic innego jak przełożenie dużych naczyń serca czyli nieprawidłowe połączenie komór serca i wychodzących z serca dużych naczyń, polegające na odejściu aorty z prawej komory, a pnia płucnego – z lewej komory serca. Wada ta stanowi 5–9% wrodzonych wad serca. Na "chłopski rozum" tłumacząc krew jest pompowana nie tam gdzie trzeba czyli utleniona krew która powinna trafić do krążenia systemowego trafia do płuc a krew nieutleniona, która powinna być dostarczona do płuc trafia do krążenia systemowego. Mój synek ma wadę d-TGA z VSD czyli całkowite przełożenie wielkich pni tętniczych któremu towarzyszy dodatkowo ubytek przegrody międzykomorowej. Aby Gabryś mógł żyć konieczna jest operacja jaką będzie miał przeprowadzaną podczas pierwszych dni życia. Szczegóły operacji oraz leczenia poznam dopiero w klinice. Teraz najważniejsze jest abym jak najdłużej "donosiła" ciążę by Gabi miał jak najwięcej siły ale może opowiem wszystko po kolei...
Jak w ogóle dowiedzieliśmy się że nasze dziecko ma wadę serca? Pewnie jak większość przypadków na badaniu połówkowym. Umówiłam się na to USG z czystej ciekawości, żaden lekarz tak na prawdę nie zachęcał mnie do tego typu badania. Umówiłam się do doktora P. Spychały w Poznaniu i kiedy nadszedł dzień wizyty bardzo się cieszyłam. Choć głównym celem tego badania jest sprawdzenie czy dziecko rozwija się prawidłowo to ja najbardziej nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę na ekranie buźkę mojego synusia, ujrzę dokładnie jak wygląda, do kogo jest podobny. Nie myślałam nawet o tym że coś mogło być nie tak, przecież opcja o jakichkolwiek nieprawidłowościach nie wchodziła w grę, prawda? Podczas badania Pan doktor nie mógł dopatrzeć się głównych żył serca ale jak tłumaczył mogło być to spowodowane złym ułożeniem się płodu więc szczególnie się tym nie przejęłam, "bo przecież mój synek jest zdrowy, nie ma innej możliwości". Wróciłam do domu i najbliższym chciałam pokazać filmik z badania lecz niestety pech chciał że żaden sprzęt nie mógł go odtworzyć. Okazało się, że plik był uszkodzony co zmusiło mnie do ponownego pojechania na badanie co dziś uważam za opatrzność Bożą bo gdybym nie pojechała tam drugi raz to żyłabym w nieświadomości a to po narodzinach mogłoby mieć różny skutek. Tam doktor jeszcze raz sprawdził to czego nie mógł dojrzeć tydzień wcześniej lecz nadal bez rezultatu i w tym momencie zapaliła mu się lampka. Doktor wypisał skierowanie do znanego kardiologa w Poznaniu Pana B. Mrozińskiego. W tym momencie zaczęłam się niepokoić ale doktor uspokajał że to jeszcze nic nie przesądza. Umówiłam się więc z zalecanym kardiologiem na wizytę i nadal łudząc się że wszystko jest w porządku pojechałam na badanie. Był to 15 maj, dzień który zmienił wszystko...
Podczas tego badania usłyszeliśmy diagnozę - całkowite przełożenie wielkich pni tętniczych. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Zatkało mnie, poczułam jakbym dostała ogromnego "plaskacza" w twarz, jakby ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody. Jak to możliwe? Mój synek ma chore serce? Grozi mu niebezpieczeństwo? Lekarz tłumaczył jeszcze chwilę na czym ta wada polega, jak przebiega leczenie, polecił znanych specjalistów i poinformował o dalszych postępowaniach (ale o tym w kolejnej notce). Słuchałam tego co mówił ale wszystko trafiało do mnie jak przez mgłę. Nie mogłam uwierzyć że to co się aktualnie dzieje to nie jakiś koszmar tylko czysta rzeczywistość. Wyszłam z gabinetu otumaniona i dopiero wychodząc z budynku rozpłakałam się jak dziecko. Tysiąc myśli, pytań "dlaczego mnie to spotkało?, "co teraz będzie?, a co jeśli stracę moje ukochane maleństwo mój cały świat?". Trudno opisać co wtedy człowiek czuje ale musiało minąć trochę czasu zanim oswoiłam się z tą sytuacją i zanim pogodziłam się z tym co nas czeka. Teraz wiem że najważniejsze jest to by zapewnić maluszkowi spokój i nie doprowadzić do przedwczesnego porodu. W brzuszku jest bezpieczny, podłączony jest do mojego krwiobiegu i biedulek nie ma pojęcia o jakiekolwiek wadzie. Najgorzej będzie gdy przyjdzie na świat, wtedy czekają Nas najcięższe chwile pełne stresu, nerwów i niepokoju ale wierzę, że razem przejdziemy przez to dzielnie i wszystko będzie dobrze....bo przecież musi być dobrze! 

Komentarze

Popularne posty